Nie zezwalam na kopiowanie tekstów i zdjęć ze strony bez mojej zgody, zgodnie z Dz. U. 94 nr 24 poz. 83, sprost.: Dz. U. 94 nr 43 poz. 170 cyt.:
kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów w całości lub w części bez zgody autora jest zabronione, stanowi naruszenie praw autorskich i powiązane jest z odpowiedzialnością karną”.

niedziela, 29 lipca 2012

Ciepło-zimno... Kilka słów o kształtowaniu.

Lilu zdecydowanie nie jest mistrzem kombinowania, nie proponuje sama od siebie nowych zachowań, zazwyczaj robi to co już umie, a gdy mi nie do końca o to chodzi, siada i patrzy zrezygnowana. Jest w tym moja wina, całe życie ją naprowadzałam, niestety.

 Na dzisiejszej sesji klikerowej postanowiłam, że zrobimy kolejny krok w ogarnięciu ciałka, a mianowicie, że nauczę ją włażenia do miski wszystkimi 4ema łapami. Wzięłam miskę i próbowałam Lilu na nią naprowadzić, aby chociaż jedną łapą jej dotknęła, niestety bez skutku. Popisała się za to perfekcyjną umiejętnością omijania jej bez patrzenia na nią. ;) zrobiłam mały stop, żeby zastanowić się, dlaczego ona nawet nie chce jej dotknąć. Najprawdopodobniej miska kojarzyła się jej z jedzeniem i niczym innym ;) więc wzięłam inną, starą miskę, z której jadła za szczeniaczka, i której już nie pamięta. Postawiłam ją przed Lilczakiem, ona na nią spojrzała i całkiem spontanicznie jej to kliknęłam. Druga cześć naszej sesji zmieniła się w kształtowanie. Standardowo: kilka klików za samo popatrzenie, potem brak kliku - pacnięcie łapą, znów kilka klików, druga łapa, jeszcze potem próba wzięcia w zęby i właściwie na tym się skończyło. Pomysły Li się wyczerpały, więc patrzyła tylko na miskę i na mnie, na miskę i na mnie co jakiś czas podchodząc, bo może po prostu zapomniałam kliknąć i wyrzucić smaka?

Cóż, kształtowania raczej kontynuować nie będziemy, Li po dłuższym czasie bez nagrody zaczyna się poddawać, a ja nie mam pomysłu jak rozruszać jej łepetynkę. Poza tym ja nie mam cierpliwości, faktem jest, że wszystkie sztuczki szły nam szybko i zajmowały jedną sesję. Pies mnie zbyt rozpieścił ;-) Znowu widzę u siebie to, że przestaję ją doceniać, mimo kilku ostatnich sukcesów wciąż czegoś mi brakuje... Zła jestem na siebie, ale nie potrafię znaleźć źródła niedosytu w naszej pracy.  Ehh, jeszcze tydzień i ostatnia (tfu tfu) cieczka skończona, zaczynamy pracę w nowych miejscach i spotkania z psimi znajomymi. :)


 /powtórzę, jeśli ktoś mieszka w Krakowie i ma psa z predyspozycjami do frisbee, a nie chce nic robić w tym kierunku, to ja się chętnie zajmę/ :DD

2 komentarze:

  1. Z chęcią bym Was poznała, bo od jakiegoś czasu obserwuję Lilu :) niestety... Warszawa... :(

    www.csa-vivat.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj nie martw się! Lilu to zdolna psinka! Kilka dni i napewno nauczy sie sztuczek, które dla niej przygotowałaś!
    Pozdrawiamy Weronka&Lucky!
    http://terrier-lucky.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń