Nie zezwalam na kopiowanie tekstów i zdjęć ze strony bez mojej zgody, zgodnie z Dz. U. 94 nr 24 poz. 83, sprost.: Dz. U. 94 nr 43 poz. 170 cyt.:
kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów w całości lub w części bez zgody autora jest zabronione, stanowi naruszenie praw autorskich i powiązane jest z odpowiedzialnością karną”.

środa, 29 lutego 2012

Co daje jeden spacer...

Duużo przemyśleń.

1. Ćwiczyć Lilczowy pyszczek. 
Mam nadzieję, że poprawi się jej łapalność.
 
2. Ćwiczyć posłuszeństwo.
Lilu nie zwiewa, nie olewa komendy "do mnie", ale w doopie ma inne (typu wracaj, przestań itp...).

3. Wprowadzić dwa ważne słowa: "praca" i "koniec" 
Przed każdą sesją klikerową, zabawą, frisbowaniem, flyballowaniem itd. chciałabym, żeby wiedziała, że teraz pracujemy, a nie wąchamy trawkę czy szczekamy na pieska sąsiadów :)

4. Wziąć się za frisbee!
a co z tym idzie...

5. Krótsze, a efektowniejsze sesje frisbowe. 
Dzisiaj zafascynowana pogodą i tym, że Li się ślicznie szarpie, rzuciłam jej rollera. Ok, złapany, więc może jakiś mały, malusi overek? Były nawet dwa. Za dużo! Wiem, że mamy się tylko szarpać i to krótko, ale jakoś tak nie umiem się powstrzymać.... a trzeba!

6. Więcej się szarpać i bawić zabawkami.
Bez względu na porę, pogodę, okoliczności...

7. Być dla niej bardziej stanowczym, zdecydowanym, twardszym.
Bo czasem słodkie mówienie i zachęcanie nie pomaga..

8. Być dla niej fajniejszym i atrakcyjniejszym :)



Tak w ogóle jak widać mamy nowy wygląd bloga. Bardzo proszę o komentarze i opinie, czy jest ładnie :DD oraz czy się dobrze czyta ;-)

czwartek, 16 lutego 2012

Ferie & zaległe relacje z flyball'u

Przepraszam, ale ostatnio w ogóle nie mam weny, żeby coś pisać ;-)

Od tygodnia mamy ferie, ale tak naprawdę od tego weekendu zaczniemy z nich korzystać. Powód? CIECZKA. Tak, miałam wyciachać Lilu pod koniec 2011 roku, ale z różnych przyczyn tego nie zrobiłam. Miejmy nadzieję, że w tym roku się to uda.
Nasze feryjne plany to: obi, w dalszym ciągu ćwiczenia na orzeszku, generalnie posłuszeństwo oraz baaaaardzo długie spacery, może spotkania z psimi znajomymi. No i oczywiście flyball, ale to ćwiczymy cały czas :)
We wszystkim widzę postępy.
W obi mamy coraz fajniejsze, bliższe dostawianie, mimo, że pies kombinuje. ;) Chodzenie przy nodze takie sobie, nawet blisko, ale nierówno i mamy problem z kontaktem - Li woli patrzeć przed siebie gdzie idzie tylko czasem spoglądając na mnie. Ale nie poddajemy się! ;)
Ćwiczenia na penaut'cie też idą nam coraz lepiej, Li jest pewniejsza, nie waha się już przed wykonaniem komendy, ma lepszą równowagę, wskakuje na piłkę mimo, że jej nie trzymam i mimo, że chwieje się na prawo i lewo... jednym słowem kocha ją :D A ja przede wszystkim widzę, jak takie ćwiczenia przekładają się na inne sztuczki.

Flyball, flyball, flyball... czyli Li i jej humorki ;) Na ostatnich treningach przeszkodziła nam trochę cieczka (ponieważ sucz m.in. zakochała się w Kiperze... :)), no ale chyba nie jest tak źle i powoli idziemy do przodu :) Mam nadzieję, że zależność jej pracy od pogody minie i nie powróci, bo naprawdę to przeszkadza... :(

Zdjęcia? Tu przynajmniej lepiej to wygląda ;) z hali jakość okropna, ale tam jest bardzo słabe światło..


z Kiperem:

poniedziałek, 6 lutego 2012

A więc skaczesz czy nie?!

Obecnie powinnam uczyć się na angielski, chemię i polski, a więc zaczęłam czytać sobie tego bloga wstecz... I dopiero teraz zobaczyłam, jak ja strasznie mieszam! Na pisarkę się nie nadaję ;)
Np. w kwestii latania (co postaram się wyjaśnić w tym poście). Raz piszę, że pies nie skacze, potem dziki wybuch radości, bo skoczył, potem znowu, że doopa ciąży i again, Li skacze!
Ludzie, jeśli czytacie tego bloga, to strasznie Was przepraszam za mój chaotyczny styl pisania :D

Wracając do hopsania.
Szczerze powiedziawszy nie pamiętam, czy zdarzało się, żeby Lilu jako szczeniak podskoczyła z oderwaniem wszystkich łapek. Na 90% spieprzyłam jej technikę skoku gdy miała ok. 8 miesięcy, rzucając jej frisbee tak po prostu. Łapała, owszem, ale stojąc na dwóch łapach. Potem trochę nad tym pracowałyśmy, ale nie było efektów mimo hula hopów, kartonów ani innych. Do czasu, gdy wyklikałam jej wchodzenie tylnymi łapkami na podwyższenia... Ok. 5 powtórzeń, a jak dużo dało? Pamiętam dokładnie tamten moment, gdy przyszedł nowy szarpak i wyszłyśmy na zewnątrz go wypróbować. I jakoś tak się stało, że Lilu skoczyła, naprawdę SKOCZYŁA wysoko i ładnie, co mnie zamurowało... I szkoda, że był to jednorazowy wybryk. Teraz gdybym wyrzuciła piłkę/dekla/miśka/cokolwiekinnego do góry, Lilu nie oderwałaby się od ziemi, a już na pewno nie tak jak wtedy.
Inna sprawa to obiekty uciekające. Np. backhandy (których swoją drogą dawno jej nie rzucałam). Tu podniesie się na minimalną wysokość (2-3 cm).
Jeszcze inna sprawa to flipy (głównie szarpakowe tak jak pisałam :D). Tu odrywa doopę, mimo, że wciąż nisko. Tutaj jest zmuszona oderwać doopę, bo baletnicą nie jest i nie wykręci się na dwóch tylnych łapach. Wraz z większą masą mięśniową są trochę wyższe, ale dla mnie wciąż mało.


A więc mam psa nibylatającegonibynie.