Nie zezwalam na kopiowanie tekstów i zdjęć ze strony bez mojej zgody, zgodnie z Dz. U. 94 nr 24 poz. 83, sprost.: Dz. U. 94 nr 43 poz. 170 cyt.:
kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów w całości lub w części bez zgody autora jest zabronione, stanowi naruszenie praw autorskich i powiązane jest z odpowiedzialnością karną”.

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Letnie spacerowanie

Po ostatnich konfliktach i niejasnościach w naszym team'ie na linii Julia - Lilu póki co nastał okres błogiej sielanki. Nic dużego nie robimy, a jeśli już to zamieniamy to w czystą zabawę, więc motywacja wróciła i znów gały wlepione we mnie. Byleby tego nie spieprzyć... :)
Podczas takiej jednej zabawy szarpaczkiem sucz nauczyła się flipów. Takich porządnych, z doopką w górze i z fajnym skrętem. Niesamowicie jara ją takie wyskakiwanie i mimo, że czasem jeszcze zdarzy jej się nie ogarnąć ciałka i upaść przy lądowaniu - leci z koksem dalej! Ehhh, i znów sobie mogę rozmyślać "start na DCDC, gdyby nie te rzuty dystansowe, start dcdc, dcdccccccccc......". Cóż, nie ukrywam - baaardzo chciałabym z Li pokazać się na zawodach, ale ambicje trzymam na wodzy :)
Wakacje się zaczęły, noo, może nie dla wszystkich, ale dla mnie po dzisiejszym wyjściu ze szkoły tak. Otóż koniec lekcji, jutro i środa wycieczka (i dobrze, na kija teraz siedzieć na "lekcjach" w szkole) czwartek dzień gospodarczy, piątek apel i koooniec! Nie ukrywam, że ten rok szkolny był ciężki, co w pewnych momentach odczuwała i Li, ale wakacje mam zamiar poświęcić w głównej mierze jej. No i tu następuje pewne nieporozumienie, hah oczywiście, każdy tak teraz pisze! I może trochę mam obawy, że mi się nie uda zrealizować mojego planu z czystego lenistwa, ale niczego też nie przekreślam :) W wakacje chciałabym generalnie dużo z Li jeździć, przyzwyczajać do nowych miejsc, podbudować pewność siebie, wzmocnić fajną pracę w nowych warunkach. Oprócz tego dużo ćwiczyć, ale przez zabawę.

A więc wakacyjna/letnia sielanka zaczęła się i pomiędzy leżeniem i obijaniem się na huśtawce w ogrodzie


spacerujemy na zasadzie SPACER, a nie "docieramy na miejsce, wałkujemy tosiamtotamtoiwogólewszystkopokolei, zwijamy się do domu". Gluciorkowi w sumie taka wersja pasuje, ale ciągle łażą za mną oczy i pytają "a może masz szarpaczek w torbie? a może piłeczkę? frisbee? COKOLWIEK?". Mam, aparat i tylko tyle ;) więc w sumie zaczęło być bardzo pozytywnie (zapraszam na fbla do poczytania moich żali nt. naszej ostatniej współpracy, link znajduje się na dole, nad blogami, które czytamy). Nie wiem ile taki stan potrwa, ale mam nadzieję, że przez wakacje uda nam się go wzmocnić.
No a więc tak. Spacerujemy.


Lilutek jak widać na powyższym zdjęciu bardzo się pilnuje, patrzy, czy gdzieś nie znikam, nie uciekam, czy może nie wyciągam piłeczki... Strasznie to jest śmieszne a zarazem miłe, gdy ona tak patrzy "gdzie idziemy? prawo, lewo, zawracamy?". Nie chce iść w inną stronę, musi tam gdzie ja, i musi mieć moje pozwolenie, bo inaczej nie pójdzie. Ot, kochany pies...

zmasakrowany brzuch XD


Jak widzicie powyżej na okoliczne trawki padały promienie słońca, co sprzyjało zdjęciom (macro of course, mój aparat innych nie trawi)





A pies....?

BUSZU BUSZU NIUCH NIUCH NIUCH


Nie zwiewasz?


Ale na pewno?


Upewniwszy się, że jestem i żyję, poszła buszować dalej :)

 Aż tu nagle...
              zza krzaków...
                                                            wyłoniło się.....
                                                                                                   DZIKIE ZWIERZĘ! 
                            co onieśmieliło moją królewnę


więc przydreptała do pańci


która akurat zajmowała się takimi oto panami


Pan o dziwo nie przestraszył się aparatu, ba, urodzony model! Stał nieruchomo i patrzył się w obiektyw


Jednocześnie starał się pokazać z każdej strony (w czym nieco przeszkodził listek)


Pokazawszy swój profil chwilę poczekał, aż zrobię mu zdjęcie i skoczył dalej


A ble fuj! 
Koników polnych i innych latająco-skaczących robali było tam mnóstwo!
Nie zabrakło też bardzo towarzyskich biedronek

Heja heja, uwaga macham!

W dół...


i w górę


Lecęęęęę!


  




No i tak sobie fociłam różne żyjątka, po czym stwierdziłam, że starczy, wstałam. Patrzę w lewo - psa brak. Patrzę w prawo - psa brak. WTF, odwracam się do tyłu - jest. To jej ulubiona sztuczka: człowiek rozgląda się dookoła gdzie ona pobiegła, a Li co? jest tak blisko, że patrząc w dal nie obejmujemy jej wzrokiem :D


Chciałam zrobić trochę zdjęć Liloczkowi w tym polu, ale efekt... mnie nie zadowala.


Upolowałam coś! ;)




Następnie przeszłyśmy na kopalnię, której widok spowodował, że musiałam zbierać szczękę z ziemi. Było po prostu PIĘKNIE, CUDOWNIE, MAGICZNIE, JAK W BAJCE. Słońce padało na rośliny, które tam wyrosły (było to ok. 20:00) i przypominam - nie rośnie tam trawa. W krajobrazie dominował kolor zielony, brązowy, szary. I do tego te wzniesienia, które wyglądały jak ogromne schody. Ślicznie, ładnie i w ogóle, a bateria w aparacie padła :/ Zdjęć nie ma, ale jak nam się uda wrócimy tam jutro! I nadrobimy ;-)


Pozytywny dzień = pozytywna notka :)


środa, 6 czerwca 2012

Wzloty i upadki

Czyli nieunikniona część naszego życia. O ile to pierwsze cieszy, napełnia dobrą energią i motywuje, tak to drugie... niekoniecznie.
 
Ostatnio pisałam, że więź między nami jest idealna. Cofam to. Nie chodzi o to, że jest źle, ale w przypadku psa, dla którego praca nie jest priorytetem nie da się jednoznacznie stwierdzić czy coś jest wypracowane, czy nie. Piszę to na przykładzie mojego psa - jej praca zależy od wielu czynników - wczoraj na treningu była mokra trawa, ponieważ wcześniej padało, a co z tym idzie - pies też mokry, więc nie pracuje bo jak to tak - mokro, zimno... I trening to była jedna wielka klapa. Tak samo dzisiaj. Jeszcze niedawno Li aportowała piłkę z toru mając przy tym fun, dzisiaj zachowywała się tak, jakby pierwszy raz to ćwiczyła, pierwszy raz widziała tych ludzi i miejsce. Była zagubiona, bała się, ukochany szarpak albo chwytała leciutko, albo w ogóle. A dzisiaj było już sucho. Fakt, że nie było nas dawno na treningu, ale czy w pół miesiąca pies może zapomnieć miejsce, psy, ludzi które znał i widział mniej więcej 2 razy na tydzień od początku stycznia?

Oj niedobra ta więź między nami, niedobra. Czy mnie to denerwuje? Powiem, że nie tyle co denerwuje, a po prostu nosi, bo chciałabym coś z psem porobić. Aby zaangażowane były obie strony. Patrzę na treningu na inne psy, które są tak zapatrzone w swoich właścicieli, że nawet nie zwracają uwagi, że jakiś tam deszcz, gdy dla Lilu to właśnie jest najważniejsza sprawa. Staram się nie mieć jej tego za złe (co przyznaję się bez bicia, nie zawsze mi wychodzi), bo nie jest owczarkiem ani terrierem, ale bywa to dołujące.

A piszę to dlatego, że czytam wszystkie Wasze komentarze, które praktycznie w 100% są pozytywne (dziękuję!) i chcę pokazać, że nie zawsze jest idealnie. Nobody is perfect, i ani ja, ani mój pies nie ma na imię Nobody ;) Swój post kieruję do osób, które mają małe, przeznaczone do towarzystwa pieski, a i tak próbują coś z nimi robić. Nie przestawajcie! Cieszcie się z każdej małej rzeczy, nawet z każdego malutkiego postępu, doceniajcie to, nawet jeśli dla innych właścicieli i psów to codzienność! Bo żeby coś docenić, trzeba to stracić (no, ewentualnie w ogóle tego nie mieć :P)

Czyli podsumowując między nami jest BEZNADZIEJNIE. Li ma jakieś gorsze dni. Dlatego plan na najbliższą przyszłość - NICNIEROBIENIE, wspólne spędzanie czasu na przyjemnych rzeczach typu spacerki, przytulanki, aby na nowo żyć RAZEM, a nie tylko koło siebie :)

sobota, 2 czerwca 2012

2 lata razem - filmik

Pomimo wielu przeciwności takich jak deszcz gdy miałyśmy dograć materiał, znikające filmiki przy zgrywaniu, program, który się zacina.... COŚ udało się stworzyć :) Miłego oglądania ;)