Nie zezwalam na kopiowanie tekstów i zdjęć ze strony bez mojej zgody, zgodnie z Dz. U. 94 nr 24 poz. 83, sprost.: Dz. U. 94 nr 43 poz. 170 cyt.:
kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów w całości lub w części bez zgody autora jest zabronione, stanowi naruszenie praw autorskich i powiązane jest z odpowiedzialnością karną”.

niedziela, 30 października 2011

Aport

Raz był, raz go nie było. Przez pewien okres czasu nic w tym kierunku nie robiłam, sama nie wiem czemu. Jeśli ktoś widział rollerowy filmik z wieku 6 miesięcy, który szybko usunęłam z yt... no idzie się załamać. ;) I tak naprawdę Lilu sama nauczyła się aportować na pewien okres czasu. Miała wtedy może 8 miesięcy, ja byłam zawalona nauką i połowę dnia siedziałam nad książkami. Biedne i poszkodowane sucz postanowiło zwrócić na siebie uwagę, wzięło zabawkę i zaczęło na mnie skakać. Przez pewien czas nie reagowałam, ale żeby mieć spokój wyrzuciłam jej tą zabawkę z pokoju. Łaaa, szczęście Liloka nie miało wtedy granic! Jako, że dalej siedziałam nad książkami sucze pomyślało, że zrobi to samo... i znów.... i znów.... I tak podświadomie nauczyła się aportować, tak jak wcześniej pisałam na krótki okres czasu. Nie wiem, co jej zepsuło aport, ale jakoś przed tegorocznymi wakacjami zaczęłyśmy go odbudowywać. I dzisiaj leży mi na kolanach pies, który zaaportuje wszystko, co się jej wyrzuci. Problem stanowi tylko szarpak, który podczas powrotu strasznie plącze się pod nogami i powrót trwa godzinę ;) a poddaje się tylko wtedy, gdy zgubi zabawkę, czyli np. piłka wpadnie w wysokie trawy. Szukać zdarzyło się jej tylko raz, podczas bardzo długiej przerwie nic nie robienia (kilka postów temu o tym pisałam).
Cieszę się z wypracowanego aportu, poszło nam to bardzo łatwo, a jeszcze kiedyś nie było do przyjęcia, żeby mój pies coś mi przyniósł. ;) Testowałam wiele technik i w końcu nam się udało :)

piątek, 21 października 2011

18!

Taaak, Lilcz kończy dziś 18 miesięcy :D Pamiętam, jak jeszcze nie mogłam mieć psa, później jak do nas przyjechała, była taka mała, a dziś już prawie dorosła...


poniedziałek, 17 października 2011

środa, 12 października 2011

Plusy i minusy

Nicnierobienie jest złe. Nie umiemy tak żyć i to jest pewne. Prowadzi to do tego, że mój grzeczny i nic nie niszczący pies ma już na sumieniu m.in. duuuuużo chusteczek, porozmemłanych po dywanie na bardzo małe i trudne do posprzątania strzępki 8) Gryzak, który jej kupiłam załatwiła w godzinę, a pozostałymi się nie interesuje. Cały czas chodzi za mną, szuka sobie zajęcia, jest strasznie nadpobudliwa, a jednocześnie cały czas chętna do pracy ze mną. Spacery jej nie wystarczają, a i tak są ograniczone ze względu na to, że najpierw mnie nie było w domu, a teraz jestem chora. Po wypuszczeniu na ogród lata po nim jak na jakichś dopalaczach ;-) Ale wciąż się słucha i to mnie cieszy.

Żeby choć trochę uspokoić psa, jakoś przedwczoraj wyklikałyśmy sobie podawanie TYLNYCH łapek. Jestem bardzo nieogarnięta, planuję sobie daną rzecz do zrobienia na najbliższy czas i albo nic z tego nie wychodzi, albo zmieniam ją sto razy. Bo teraz, jak już pisałam, miałyśmy dalej pracować nad mięśniami,  a wychodzą nam różne sztuczki ;) Muszę też siąść i napisać jakiś grafik, co i w jaki dzień z nią robić i testować, czy za dużo, czy za mało, czy wystarcza, czy nie...

Wracając do spacerów, w poniedziałek wybrałyśmy się na łąki pod kątem frisbee, skakania, a raczej nauki dobrego lądowania i jak potem wyszło jeszcze krótkiego sztuczkowania. Moja koleżanka zaopatrzyła się w lustrzankę (teraz czekamy jeszcze na lepszy obiektyw i słońce lub dobre światło ;)) więc mamy ok. 70 zdjęć :D. Wkleję je w najbliższym czasie, jak będę miała wszystkie, teraz tylko 3 :). Nie pofrisbowałyśmy dużo, bo teren rollerom nie sprzyjał (musimy znaleźć jakiś nowy, bo ogród nie wystarcza..), rzuty przez zero łapalności odrzuciłyśmy (swoją drogą ciekawe, że ona nawet się nie stara, żeby je złapać...), a w dodatku zauważyłam u niej coś takiego, że po okrążeniu do rollera nie biegnie prosto, tylko po łuku.. ale mimo wszystko bardzo ładnie pracowała i jestem z niej naprawdę dumna :).

Nie wiem czy pisałam, ale pewnego dnia, jako że wróciła genialna motywacja, wzięłam znów CSa... i został przyjęty! :) Ładne szarpanie, nakręcenie, pracowała normalnie tak jak z Hero Pup. :) Na początku te dyski Lilu się w ogóle nie podobały, nie szarpała się, ani nic.. Zastanawia mnie, czy to nie przez ten sam kolor co miał sonic. Wracając do spaceru, bo znów piszę nie na temat ;), zaczęłyśmy vaulty. Jeszcze nie dużo, ale sucz wie, co ma robić. Teraz chciałabym, żeby były szybsze, ale to przyjdzie z czasem. Co ciekawe spacer W OGÓLE jej nie zmęczył, przyszła do domu i znów w trybie gotowości. Pies z ADHD czy, co mnie ostatnio zaczęło zastanawiać, brak offa?

Dzisiaj natomiast trochę popiłeczkowałyśmy. C-U-D-O! Musicie wiedzieć, że mój pies za piłkami nie przepada ;-) a dzisiaj? Śliczne skupienie, baaardzo szybki bieg po piłkę, genialne szukanie! (kiedyś, jeśli piłka zniknęła jej z oczu, po prostu się poddawała), GENIALNE APORTOWANIE (!) , genialnie szybki powrót ze zdobyczą :D nawet z 3 razy zdarzyło się, że po prostu puściła mi ją pod nogami i pognała oczywiście żeby znowu zaaportować :).





Dla niektórych oczywiste rzeczy, a dla nas sukcesy! ;-)

niedziela, 2 października 2011

.

Muszę powiedzieć, że jest lepiej, aczkolwiek przydałoby się jeszcze trochę zrzucić ;))
Poza tym to dalej robimy niewiele, troszkę ruszyłyśmy agility i początki do vaultów.

Lilu w wieku 17 i prawie pół miesiąca: