Nie zezwalam na kopiowanie tekstów i zdjęć ze strony bez mojej zgody, zgodnie z Dz. U. 94 nr 24 poz. 83, sprost.: Dz. U. 94 nr 43 poz. 170 cyt.:
kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów w całości lub w części bez zgody autora jest zabronione, stanowi naruszenie praw autorskich i powiązane jest z odpowiedzialnością karną”.

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Weekend w weekend - czyli flyball :)

Jako, że co tydzień w sobotę i niedzielę mamy treningi, posty będą o tematyce tej samej, czyli ciągle flajbol flajbol i flajbol, ale uwielbiam to!
I jeszcze chciałam Wam podziękować za komentarze, naprawdę miło się je czyta i przynajmniej wiem, że oprócz siebie mam jeszcze dla kogo pisać tego bloga :)


21.01. - 21, 21, 21, niestety moje zboczenie jeszcze ze szczeniaczkowa powoduje to, że jeśli tylko widzę, że mamy dziś 21 jakiegokolwiek miesiąca, pierwsza myśl, to to, że i Lilu przybył ten jeden miesiąc :) Tak więc sucz 21.01. skończyła 21 miesięcy, co dało mi do myślenia jak ten czas zapierdziela, ona za 3 miesiące będzie miała już dwa lata... Mój szczeniaczek! Zmieniła się niesamowicie... A skoro zaczęłam nie na temat to pociągnę to dalej, a relacja właściwa będzie troszkę niżej.
Przede wszystkim Li schudła tak naprawdę w ciągu tygodnia. Zawsze mówiłam, że ona jest lekko gruba, ale nikt mi nie wierzył.. W sumie taka mogłaby już zostać, nie zależy mi na tym, aby wszystkie kości jej wystawały. :P No i przede wszystkim nasze ćwiczenia nad mięśniami nie poszły na marne. Zauważyłam to przy flipach (do szarpaka :D), ze skakania na kilka cm, awansowała na kilkanaście. Widać to też gdy porównuje się zdjęcie z dziś i kiedyś, a także podczas zwyczajnego głaskania. Zrobiła się taka... twardsza, nawet moja koleżanka dziś tak powiedziała, więc chyba coś w tym jest. Bezapelacyjnie przyczynił się tu peanut i obiecuję Wam filmik i z ćwiczeń na peanucie, vaultów, aportu, nowych sztuczek, dostawiania i chodzenia przy nodze, tylko muszę się po prostu ogarnąć, bo koniec semestru jest straszny i nie mam teraz czasu na nic. Zrobię też jej foto w pozycji wystawowej, tylko najpierw zlituję się nad jej sierścią, dotnę tam gdzie miało być docięte i porządnie wyczeszę, loczki się jej zrobiły...

Ok, a teraz przechodząc do tematu głównego.
Sobota, czyli trening na hali, czyli brak zdjęć.
Cechą Lilu jest to, że w nowych miejscach, przy nowych ludziach i psach jest strasznie cicha. Nie ma mowy o żadnym szczekaniu, nawet jeśli ja zniknę jej z oczu, a jak już raz zdarzy jej się szczeknąć w ułamku sekundy po tym zdarzeniu zaczyna przepraszać całą sobą za to co zrobiła, zapewniając, że to się nigdy nie powtórzy. Dzisiaj natomiast gdy odeszłam na kilka metrów, żeby składać hopki pani eL. uruchomiła swoją koparę, darła się nie zwracając uwagi na fakt, że obok niej są inne, większe psy. Sucz się rozkręca! Do tego stopnia, że zamiast SZARPAKA (!) jako nagrodę wolała iść wytarzać się w śniegu. No tak, po każdym skończonym ćwiczeniu ona sruuu do drzwi, żeby ją wypuścić. No cóż..
Pracowaliśmy po raz pierwszy z boksem. Szczerze powiedziawszy bałam się boksu, a raczej nie jego, tylko zachowania suki przy nim. Myślałam, że nie będzie chciała na niego wejść, a co dopiero wziąć piłkę czy się wykręcić! A Li co? Weszła sobie na niego na luzie, stanęła na nim, OBKRĘCIŁA SIĘ! Pierwszy raz z boksem, a ona już się kręci, no mega :D Moje czarne wizje na szczęście odeszły w niepamięć :) Generalnie ładnie pracowała, tylko czasami ja zawalałam. Zawsze czytając wpisy właścicieli psów, np. agilitowych jak to oni nie psują pracy psa, myślałam, że przesadzają. A jednak! Widzę w samej sobie wiele błędów, nad którymi muszę popracować. Przede wszystkim częściej psa chwalić, bardzo chwalić, mega chwalić, dopingować, pokazywać, że to właśnie ona jest zajebista! No i się ogarnąć, ale to już planuję od wieków..


22.01. crossy. Pogoda zrobiła się idiotyczna, jest trochę śniegu, generalnie mokro i zimno, co prawda było słońce, ale na kilkanaście sekund. No a wiadomo - praca mojego psa jest dość mocno zależna od pogody, od faktu, czy w szanowną tricolorową doopkę jest ciepło czy zimno :) Mam nadzieję, że uda nam się zwalczyć ten problem i że Li będzie chciała pracować i aportować nawet, gdy będzie cała mokra. Są postępy, bo jak już 100 razy pisałam i napiszę jeszcze raz ona w ogóle nie ruszała zabawek w taką pogodę, nie było mowy o szarpaniu i aporcie, a teraz elegancko się szarpie dokładnie tak jak ona, aport co prawda jeszcze nie jest idealny (mówię tu o piłce tenisowej, bo tylko takich używa się we flyballu) ale ostatnio 2 razy prawie mi przyniosła. Prawie, bo puściła w środku drogi powrotnej.
CROSSY!
Wygląda to tak:

:)

Tak poza tym bezapelacyjnie muszę ją bardziej najarać na piłki tenisowe.
I mam nadzieję, że wraz z szelkami flyballowymi zniknie problem, który się u nas pojawił. Lilu kompletnie nie lubi, jak ktoś ją nosi czy prowadzi bezpośrednio za szelki, istna męczarnia. Powoduje to to, że gdy chciałam ją złapać, ona mi po prostu zwiewała. Na szczęści szelki flyballowe mają rączkę i pokładam w niej wszelkie moje nadzieje.
Chyba wszystko co chciałam to napisałam, przepraszam, że dość chaotycznie, ale taka już jestem :) Na koniec jeszcze dwa zdjęcia:

Autorem wszystkich zdjęć jest Michał Rendak.


poniedziałek, 16 stycznia 2012

Relacje + zdjęcia z treningów flyball

 Jak widać szata bloga zmieniła się na biało-zimową, bo spadł u nas śnieg :)

Za nami kolejne 3 treningi. Troszkę zmienne, na każdym coś innego. Dodam tylko, że Lilu ma problemy z aportem piłki tenisowej gdy jest zimno (bo po co brać zimne do pyska...) więc proszę nie dziwić się moim wybuchom radości podczas relacji :D
Więc może chronologicznie :)

08.01. - ten trening był taki zmienny i zaskakujący, że szok.

składał się z: 2 borderów, 1 aussie, 1 collie, 1 jack russel terrier, 1 pseudocavalier.
W sumie nie wiedziałam, z czym idę. Lilu wczoraj genialnie aportowała i szarpała się na polu, więc jakaś nadzieja była. Po czym po dotarciu na miejsce treningu brutalnie przez nieodpowiedzialnego, debilnego właściciela owczarka niemieckiego została zatracona. Tak, piesek chciał się bawić, szkoda, że rzucał się na Lilu zębami i był 30 razy większy... Niewiele pamiętam z tamtego zdarzenia, tylko pisk i to, że próbowałam Lilu odciągnąć od tego potwora... To mi totalnie psa zamknęło, bała się, nie chciała szarpać, nie przychodziła, od pozostałych psów uciekała... Od razu przekreśliłam trening, co mnie trochę załamało, bo piątkowy też najlepszy nie był i szczerze powiedziawszy nie widziałam nas dalej w tym sporcie... ale genialność mojego psa mnie wyprzedziła, na szczęście!
Postanowiłam, że na chwilę dam Lilu spokój, potem gdy collak poszedł ćwiczyć odeszłyśmy trochę głównie w celu "rozszarpania" Lilu. Na szczęście udało mi się to, szarpała się, ale o aporcie nie było mowy. Potem ćwiczyłyśmy powrót z boksu (bez piłki), znów to samo z dostawioną hopką, z dwoma.. Generalnie byłam zadowolona, bo ładnie pracowała. :) W między czasie trochę się oswoiła, rozweseliła i zniknął strach, pokazała się mega chęć do pracy, ale też wyciszenie gdy czekałyśmy na swoją kolej (z wyciszeniem u nas byly problemy). Po skończonym treningu zostałyśmy jeszcze z godzinę (ćwiczył drugi border) i Lilu już kompletnie zapomniała o tym ONku, biegała, merdała ogonem, szarpała się, APORTOWAŁAAAAA!, ćwiczyła, prosiła o pracę, po prostu wróciła moja Lilu! Stała się trochę odporniejsza, bo nie przeszkadzało jej to, że jest mokro, że ona jest mokra, że pada, że wszystko zimne. Pies, który kompletnie nie ruszał zabawek na polu aportował piłkę tenisową i szarpał się mokrym, obłoconym szarpakiem! CUD!

 fot. Michał Rendak

 biec na prawo? ominąć hopkę?

 nie?! dobra, skręcam i ostatecznie skoczę :D

14.01. -  ten był zdecydowanie najlepszy z wszystkich dotychczasowych, bo z powodu śniegu był w stajni, gdzie było sucho (i ciemno, dlatego nie ma zdjęć) ;-) Głównie ćwiczyliśmy aport piłki nieruchomej i powroty. Tak, Li przynosiła mi piłeczkę :) Cóż tu więcej pisać - pies był fantastyczny, chyba zaczyna kojarzyć tych ludzi, te psy, te hopki, te ćwiczenia i za każdym razem rozkręca się coraz bardziej :) Niestety na treningach tych początkowych ukazały się nasze braki socjalizacji, tzn. strach przed innymi psami (na szczęście nie jest on tragiczny, tzn. da się z psem pracować, czasem z jakimś się obwącha, ale najczęściej się cofa), nieufność do ludzi (ta późniejsza, bo oczywiście na spacerach do każdego ciągnie) i wrażliwość. To mi pokazuje, jaki socjal jest ważny, bo gdybym się do tego przyłożyła, na pewno żyłoby się nam łatwiej. 
Tak jak pisałam - zdjęć brak.

15.01. - ten trening był już normalnie na zewnątrz, a chcę podkreślić, że śniegu spadło BARDZO DUŻO. Spodziewałam się, że Lilu nie będzie chciała aportować i tak właśnie było (po jednym rzucie piłka zanim się zatrzymała zamieniała się w śnieżną kulkę). Na szczęście szarpała się, więc sądzę, że problem "nie-szarpanie się w mróz" jest już za nami :) Zajęliśmy się crossami. Wrażliwość mojego psa niestety jest tu trochę wkurzająca, bo samo trzymanie Li za szelki jest dla niej niekomfortowe, a co dopiero gdy trzeba przejść kawałek z psem dalej go trzymając. Skutkowało to tym, że gdy chciałam ją złapać po prostu oddalała się na 1,5 m i nie chciała przyjść, co znowu minimalnie opóźniało starty innych psów. Jednak podczas crossów pracowała GENIALNIE :D Strasznie się cieszę, że złapałam ten kurs, każdy trening i ludzie na nim są fantastyczni! No i w końcu mamy co robić :)

fot. Michał Rendak




a to jest moje ulubione! mój świr, psychol, a jak ładnie skacze <3
wskazane kliknięcie żeby powiększyć, niestety biały pies zlewa się ze śniegiem ;)


sobota, 7 stycznia 2012

FLYBALL!

Życie lubi zaskakiwać i to bardzo.
Biorąc psa właściwie nic nie chciałam z nim robić. Miał być po prostu moim psem, moim przyjacielem. Wiedziałam, że istnieją 4 sporty - frisbee, agility, obedience i flyball, ale jakoś nie miałam potrzeby robienia czegoś z Lilu. Jakiś czas później przeglądałam blogi, gdy trafiłam na bloga Pauli i Weny, na którym była notka z zawodów DCDC i dwa filmiki. Pamiętam tylko, że oglądałam je ze szczęką na podłodze. To był początek mojej miłości do 1. FRISBEE, zapragnęłam ćwiczyć to z Lilu, wystartować na zawodach... i ta miłość trwa do dzisiaj. Dogfrisbee to mój ukochany sport namber łan, ale niestety nie mam o nim tak ogromnej wiedzy, by móc to kontynuować z Lilu. Tak właściwie to zdecydowałam, że wybierzemy się na jakieś seminarium i wtedy zadecyduję, czy jest sens kontynuować, czy nie. W sumie frisbee zajęło nam dość dużo czasu, były wzloty i upadki, aż ostatnio stwierdziłam, że może czas spróbować z 2. AGILITY? Ten sport mi się nigdy nie podobał, takie sobie prowadzenie psa po torze, nie to co dekle - z każdym następnym fristajlem coś nowego... Napisałam do Hiportu - kurs dla początkujących może będzie na wiosnę. Dobra, ale mamy zimę, więc co robić? Stwierdziłam, że podejmiemy próbę wzięcia się za 3. OBEDIENCE - sport, który podobał mi się, ale nigdy nas w nim nie widziałam. Zawsze mówiłam, że to za trudne, że my nie umiemy, że ja nie umiem, że mój pies się nie nadaje... A kolejny sukces w tym sporcie motywuje mnie do dalszej pracy!


Zaczęłyśmy chodzić przy nodze i dopracowywujemy dostawianie, chciałabym, aby bardziej się przyklejała. Jednak ostatnio z obi nie idziemy do przodu, ponieważ głównie ćwiczymy na piłce


A więc został nam ostatni sport - 4. FLYBALL. Ten był dla mnie w ogóle nie osiągalny, nigdzie nie było klubu, no to tak jakby zaraz do mojego pokoju miał wejść border proszący mnie o chociaż jeden rzut frisbee :D po prostu NIEMOŻLIWE. Tak, ale nie ma nic niemożliwego... Gdy zobaczyłam to  http://www.latajacepsy.pl/forum/viewtopic.php?f=24&t=90&sid=8c9b6fbd36d6be44f1a2dc17efc666bb no po prostu zaniemówiłam. Sport, który nie jest popularny w Polsce tak jak inne, i to jeszcze kurs w KRAKOWIE! W Krakowie, gdzie są ledwo 2 kluby agility na całe wielkie miasto!
I co? No zapisałyśmy się. Aktualnie jesteśmy po pierwszym treningu, następny mamy jutro. :)

Moja wielka miłość - FRISBEE. Sport, który kocham ponad życie. A co mi z tego wyszło? że bawimy się/będziemy bawić w każdy inny, a nie ten. ;)