Za nami kolejne 3 treningi. Troszkę zmienne, na każdym coś innego. Dodam tylko, że Lilu ma problemy z aportem piłki tenisowej gdy jest zimno (bo po co brać zimne do pyska...) więc proszę nie dziwić się moim wybuchom radości podczas relacji :D
Więc może chronologicznie :)
08.01. - ten trening był taki zmienny i zaskakujący, że szok.
składał się z: 2 borderów, 1 aussie, 1 collie, 1 jack russel terrier, 1 pseudocavalier.
W sumie nie wiedziałam, z czym idę. Lilu wczoraj genialnie aportowała i szarpała się na polu, więc jakaś nadzieja była. Po czym po dotarciu na miejsce treningu brutalnie przez nieodpowiedzialnego, debilnego właściciela owczarka niemieckiego została zatracona. Tak, piesek chciał się bawić, szkoda, że rzucał się na Lilu zębami i był 30 razy większy... Niewiele pamiętam z tamtego zdarzenia, tylko pisk i to, że próbowałam Lilu odciągnąć od tego potwora... To mi totalnie psa zamknęło, bała się, nie chciała szarpać, nie przychodziła, od pozostałych psów uciekała... Od razu przekreśliłam trening, co mnie trochę załamało, bo piątkowy też najlepszy nie był i szczerze powiedziawszy nie widziałam nas dalej w tym sporcie... ale genialność mojego psa mnie wyprzedziła, na szczęście!
Postanowiłam, że na chwilę dam Lilu spokój, potem gdy collak poszedł ćwiczyć odeszłyśmy trochę głównie w celu "rozszarpania" Lilu. Na szczęście udało mi się to, szarpała się, ale o aporcie nie było mowy. Potem ćwiczyłyśmy powrót z boksu (bez piłki), znów to samo z dostawioną hopką, z dwoma.. Generalnie byłam zadowolona, bo ładnie pracowała. :) W między czasie trochę się oswoiła, rozweseliła i zniknął strach, pokazała się mega chęć do pracy, ale też wyciszenie gdy czekałyśmy na swoją kolej (z wyciszeniem u nas byly problemy). Po skończonym treningu zostałyśmy jeszcze z godzinę (ćwiczył drugi border) i Lilu już kompletnie zapomniała o tym ONku, biegała, merdała ogonem, szarpała się, APORTOWAŁAAAAA!, ćwiczyła, prosiła o pracę, po prostu wróciła moja Lilu! Stała się trochę odporniejsza, bo nie przeszkadzało jej to, że jest mokro, że ona jest mokra, że pada, że wszystko zimne. Pies, który kompletnie nie ruszał zabawek na polu aportował piłkę tenisową i szarpał się mokrym, obłoconym szarpakiem! CUD!
fot. Michał Rendak
biec na prawo? ominąć hopkę?
nie?! dobra, skręcam i ostatecznie skoczę :D
14.01. - ten był zdecydowanie najlepszy z wszystkich dotychczasowych, bo z powodu śniegu był w stajni, gdzie było sucho (i ciemno, dlatego nie ma zdjęć) ;-) Głównie ćwiczyliśmy aport piłki nieruchomej i powroty. Tak, Li przynosiła mi piłeczkę :) Cóż tu więcej pisać - pies był fantastyczny, chyba zaczyna kojarzyć tych ludzi, te psy, te hopki, te ćwiczenia i za każdym razem rozkręca się coraz bardziej :) Niestety na treningach tych początkowych ukazały się nasze braki socjalizacji, tzn. strach przed innymi psami (na szczęście nie jest on tragiczny, tzn. da się z psem pracować, czasem z jakimś się obwącha, ale najczęściej się cofa), nieufność do ludzi (ta późniejsza, bo oczywiście na spacerach do każdego ciągnie) i wrażliwość. To mi pokazuje, jaki socjal jest ważny, bo gdybym się do tego przyłożyła, na pewno żyłoby się nam łatwiej.
Tak jak pisałam - zdjęć brak.
15.01. - ten trening był już normalnie na zewnątrz, a chcę podkreślić, że śniegu spadło BARDZO DUŻO. Spodziewałam się, że Lilu nie będzie chciała aportować i tak właśnie było (po jednym rzucie piłka zanim się zatrzymała zamieniała się w śnieżną kulkę). Na szczęście szarpała się, więc sądzę, że problem "nie-szarpanie się w mróz" jest już za nami :) Zajęliśmy się crossami. Wrażliwość mojego psa niestety jest tu trochę wkurzająca, bo samo trzymanie Li za szelki jest dla niej niekomfortowe, a co dopiero gdy trzeba przejść kawałek z psem dalej go trzymając. Skutkowało to tym, że gdy chciałam ją złapać po prostu oddalała się na 1,5 m i nie chciała przyjść, co znowu minimalnie opóźniało starty innych psów. Jednak podczas crossów pracowała GENIALNIE :D Strasznie się cieszę, że złapałam ten kurs, każdy trening i ludzie na nim są fantastyczni! No i w końcu mamy co robić :)
fot. Michał Rendak
a to jest moje ulubione! mój świr, psychol, a jak ładnie skacze <3
wskazane kliknięcie żeby powiększyć, niestety biały pies zlewa się ze śniegiem ;)
wskazane kliknięcie żeby powiększyć, niestety biały pies zlewa się ze śniegiem ;)
A więc już wiem jak wyglądają takie treningi :)
OdpowiedzUsuńMało wiem o tym sporcie więc liczę na więcej postów z waszych treningów. Widzę, że mimo zimy świetnie Wam idzie aport, trzymam kciuki obyście doszły jak najdalej :P
Pozdrawiam.
Świetnie wygląda z tymi łopoczącymi uszami :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia na treningach!
Świetne fotki. Chcemy więcej takich notek, bardzo ciekawe!
OdpowiedzUsuńHej !
OdpowiedzUsuńWitamy się, obserwujemy ;)
Super te treningi, my zaczynamy znowu domowo - jak agility ale może mamy jakieś szanse. Wiesz może, co są jakieś strony / fotum o flyballu ?
Pozdrawiamy Wiki & Neska
Ale fajna relacja! Strasznie wam zazdrościmy tych treningów, u nas w mieście to kompletnie nic nie ma...
OdpowiedzUsuńCzaderskie foty! :D Super, że ten sport przypadł Wam do gustu i Lilu udaje się jakoś przełamać swoje lęki i różne blokady ;). Powodzenia! :D
OdpowiedzUsuńFajny blog!!
OdpowiedzUsuńZapraszam do nas:http://male-serduszko.blogspot.com/
Ciekawe zdjęcia,bardzo lubię czytać twoje notki,a tym bardziej oglądać Lilu w akcji.Jesteście super,ja tam nawet na obi się nie pcham,bo w psich spotach mam "swój" świat;).Pozdrawiam was,i życzę udanych dalszych treningów oraz większych i mniejszych sukcesów:).
OdpowiedzUsuń