Dzisiaj był właśnie taki dobry dzień. ;)
Po pierwsze: wraz z zakupem nowego szarpaka Lilu zdecydowanie ma mocniejszy chwyt. Tamte po prostu nam nie leżały. Teraz mogę kręcić sobie psem na prawo i lewo, w górę i w dół 8)
Za szarpak dziękujemy Patrycji od Zoe - jest cudowny :)
Po drugie: W końcu po totalnym olewie na frisbee suka zaczęła pracować! Szarpała się, ŁAPAŁA rollery więc mam nadzieję, że koniec z taranowaniem dysku :D, leg overy przeskoczone! i śliczne flipy.
A jeszcze niedawno nie chciała się szarpać, nie przynosiła, wszystko było ciekawsze, tylko nie frisbee...
Po trzecie: Lilu zaczęła skakać! Tak, wreszcie przyszły efekty naszych morderczych treningów ;) Wcześniej podnosiła się tylko przy flipach, a teraz była cała w powietrzu :D A co nam najbardziej pomogło? Świadomość zadu. Lilu naumiała się ;-) wchodzić tylnymi łapami na podwyższenia typu parę książek itp. Wcześniej kompletnie nam to nie szło, przez moje nastawienie...
Co prawda była to opcja pies-latający-w-celu-upolowania-szarpaka, ale mam nadzieję, że ładne skoki uda nam się przerzucić na frisbee.
Zdjęć, które ukazywałyby to piękne zjawisko, jakim niewątpliwie jest mój pies w powietrzu nie mam, fotograf wyjechał i sama musiałam ogarnąć psa i aparat, jednak postaram się o coś lepszego w najbliższym czasie. :D
prawie wystawowe
i z babcią Punią, jedynym psem, którego Lilu się nie boi ;)