Nie zezwalam na kopiowanie tekstów i zdjęć ze strony bez mojej zgody, zgodnie z Dz. U. 94 nr 24 poz. 83, sprost.: Dz. U. 94 nr 43 poz. 170 cyt.:
kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów w całości lub w części bez zgody autora jest zabronione, stanowi naruszenie praw autorskich i powiązane jest z odpowiedzialnością karną”.

piątek, 5 października 2012

(Pod)świadomość

Do napisania tej notki zbierałam się już od bardzo, bardzo dawna... Mam nadzieję, że teraz uda mi się skleić w sensowną całość to, co siedzi mi w głowie :)


Biorąc pierwszego psa do siebie nie miałam jakiś wygórowanych oczekiwań. Li miała być moim najlepszym przyjacielem, miała być moim psem. Nie pamiętam kiedy dokładnie to było, ale w pewnym wieku zaczęłyśmy ćwiczyć pierwsze sztuczki, zaczęłyśmy bawić się w aportowanie, ganiać za frisbee itp. Wszystko było cudownie, ja byłam zachwycona, pies był zachwycony. Mimo, że nasze "treningi" były zdecydowanie za długie, pies był ciągle gotowy i chętny do pracy. Bo to była ZABAWA, my po prostu bawiłyśmy się :) Ja nie miałam żadnych oczekiwań, Lilu nie czuła żadnej presji z mojej strony... cud miód. ;)


Wraz z biegiem czasu zaczęły się się pierwsze zgrzyty. Zwiększała się moja wiedza, a co z tym idzie wymagania i ŚWIADOMOŚĆ jak poszczególne ćwiczenia/sztuczki/inne miały wyglądać. Zaczęłam bardziej przyglądać się naszym sesjom i poprawiać błędy - a jeśli psu nie wychodziło bo źle pokazywałam/Li miała zły dzień/przerosło ją to/nie chciało jej się/miałam za duże wymagania/niepotrzebne skreślić były pierwsze mniejsze lub większe kryzysy. Zaczęłam wywierać na Lilu presję, nad którą w pewnych momentach zdarzało mi się nie panować. Do dzisiaj tak jest - jeśli jestem niestabilna psychicznie (np. zaczynam jeszcze raz jakąś rzecz, chwalę psa, ale w środku jest we mnie jakaś złość, bo nie udało się za pierwszym razem, łatwiej mnie zdenerwować) Lilu cofa się, stoi w miejscu, jest głucha, patrzy na boki i nie ma najmniejszego zamiaru nawiązać ze mną nawet kontaktu wzrokowego, dopóki się nie ustabilizuję ;)
Tak samo do dzisiaj najlepsze są nasze spontaniczne treningi - "poćwiczymy coś? poćwiczymy! dlaczego nie!". Ja nie mam wtedy wymagań i nie naciskam na sucz. Daję Li komendę, ma ją wykonać, jak zrobi dostanie nagrodę i nic więcej od niej nie oczekuję. Nie mam wygórowanych wymagań, zazwyczaj podczas takich ćwiczeń cieszę się tym, że pies w ogóle chce pracować :) ja się cieszę - Li się cieszy - Li chce pracować! Nawet jak zwieje do innego psa nie jestem na nią zła, bo przecież zaraz przyleci i będziemy bawić się dalej.



Z Lilu absolutnie nie przejdzie dokładne planowanie ćwiczeń. Wtedy presja i wymagania podświadomie, automatycznie są większe, bo przecież wiemy i jesteśmy świadomi jak to ma wyglądać. Piesek nie jest wtedy zbyt szczęśliwy i zazwyczaj pracy odmawia, albo robi to bardzo niechętnie. ;) Wiem, że powinnam być wyluzowana i szczęśliwa podczas takich ćwiczeń, ale nie zawsze mi to wychodzi. Jedno małe potknięcie i już w środku się zachwieję, co Lilu potrafi bardzo łatwo wyczuć, a wtedy... klapa.

Jeśli chcę coś z nią zrobić to planuję tylko... co. Np. jeśli chcę poprawić chodzenie przy nodze to owszem, jakiś tam zarys w głowie mam, ale nie planuję szczegółowo ćwiczeń. Poskaczemy do frisbee? OK! Ale czy to będą overy, vaulty, dystansowe... Nieważne! Wyjdzie w praniu! ;) Tak Lilu o wiele lepiej się pracuje, bo obserwuję ją i w zależności obniżam/podwyższam poprzeczkę. Oczywiście są wyjątki, kiedy szczegółowe planowanie pomaga, ale jest ich baaaardzo malutko. :) a wyjątek potwierdza regułę...
Długo zajęło mi zaakceptowanie faktu, że z Lilu jest marny pies sportowy. Predyspozycje fizyczne ma ogromne (mając 35 cm w kłębie potrafi skakać na metr w górę, czasem i więcej, jest z niej mała torpeeeeedka) ale gorzej z samym faktem pracy. Bardzo różnie z tym bywa, więc jeśli mamy się denerwować obie, jeśli coś nie wyjdzie to.... po co? ;)



Gdy miałyśmy kryzysy w pracy często robiłam przerwy na zasadzie spacerujemy, nic nie robimy/klikamy niewielkie rzeczy, lovciamy się i w ogóle... :D Teraz tak jak wygląda przerwa wygląda nasze życie. Mimo żalu pożegnałyśmy się z flyballem, nie pamiętam, kiedy ostatni raz mój pies biegał za piłką. Jeśli biorę ją w jakieś stare lub zupełnie nowe miejsce i widzę, że nie ma ochoty biegać za zabawką nie robi tego. Po prostu spaceruje, idzie obok nawet jeśli wokół pieski pracują. Znacznie zminimalizowałam treningi frisbee(no, aktualnie nie biegamy za talerzami w ogóle)/obedience/rally-o/dog dancingu/sztuczek. Zabawki są do zabawy, nie stawiam za nie wymagań, ponieważ i tak są dużo mniejszą motywacją niż żarełko. Może czytając to nie odczuwacie żadnej różnicy, ale przyznaję, że jest OGROMNA. Bo aktualnie nie robimy prawie nic i jest nudno. ;) ale przynajmniej Li jest szczęśliwa, bardziej mi ufa i na tym mi najbardziej zależało :).



PS. serce badane osłuchowo - Lilu 2,5 roku - nie wykryto absolutnie nic niepokojącego :)

12 komentarzy:

  1. Przede wszystkim, świetnie, że serce ma zdrowe. Poza tym - masz rację jeśli chodzi o presję, którą wywieramy na psach. Sama widzę to na sobie, że czasem wymagam od psa zbyt wiele, za szybko. Nie ma nic złego w podnoszeniu poprzeczki ćwiczeń, ale wszystko w odpowiednim czasie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz nie skreślaj do końca Lilu mówiąc, że jest marnym psem sportowym :) Wiesz wyszłoby, że każdy ma takiego psa :) Ja mam bordera i można by było powiedzieć o nim to samo, przy najmniej po części co piszesz o Lilu ( a mówi się, że BC to maszynki do pracy ;) ). Strasznie dużo zależy właśnie od psio-ludzkich relacji, u innych rozwija się ona szybciej a u innych wolniej. U nas np. na pewno jeszcze do końca się nie ogarnęła :) Pocieszając Cię powiem, że ostatnio też znacznie zmieniła nasze wspólne życie w pracy, wygląda zupełnie inaczej. Ale no cóż.. trzeba próbować, co najbardziej nam pasuje :)
    Pzdr !

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie, że z sercem Lilu wszystko w porządku. Dopiero zaczęłam obserwować Twojego bloga, a już zapałałam sympatią do tej suni. Myślę, że gdy dasz jej trochę czasu i znów powrócisz do tego lekkiego trybu pracy opartego głównie na pogłębianiu więzi z psem i dobrej zabawie, niż na dokładnym, schematycznym wykonaniu sztuczek to znów będziecie z tego czerpać niewiarygodną radość. Bo o to przecież nam chodzi, prawda?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja ostatnio doszłam do podobnego wniosku. Nadal nie zawsze potrafimy się nawzajem wyczuć, uczę się jej stylu pracy i również dochodzę do wniosku że spontanicznie robione treningi kończą się lepszymi rezultatami.

    Btw, świetną masz bluzkę z tym jelonkiem :D Mam świra na ich punkcie ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajnie ujęte aspekty presji podoba mi sie! Ale tak jak pisze Asia, daj jej czas, nie skreślaj jej. Dawkując i jej i sobie wymagania dojdziecie do wyzszego poziomu. Nie od razu rzym zbudowano, na wszystko potrzeba czasu.
    Ja wam życze powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  6. Często jest tak, że człowiek wywołuje na psie presję, ponieważ nie do końca potrafi zapanować nad swoimi ambicjami. Gdy coś nie wyjdzie, jest drażliwy, momentami się rzuca, choć próbuje tego nie okazywać. Rzecz w tym, że psa się nie oszuka, a przynajmniej nie tak łatwo.
    Naprawdę fajnie pokazałaś, co się dzieje, kiedy przewodnik nad sobą nie panuje, kiedy wywiera za duży nacisk. W wielu przypadkach zwierzę kończy z problemami psychicznymi, bo człowiek tak straasznie chce uprawiać z nim sport, żeby było super, wspólna praca itd. Trzeba tymczasem tak ukierunkować swoje działania, by nie zaszkodzić wspólnym relacjom. Z przypadków, które udało mi się zaobserwować wynika, że bardzo niewielu właścicieli o tym pamięta.
    Nie rezygnuj jednak ze wszystkiego. Małymi kroczkami możesz z Lilu dużo osiągnąć. Ważne, żeby zapanować nad sobą i przyjąć do wiadomości możliwość porażki.

    OdpowiedzUsuń
  7. A tak w ogóle, czy twój caviś dobrze radzi sobie z samotnością? Czy od czasu szkoły wasza relacja i treningi się utrudniły?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to caviś nie lubi być sama, ale nie histeryzuje, znosi dobrze :) ten stan trwa już od ponad roku, po prostu taki już ma charakter ;)

      Usuń
  8. Śliczny piesek! Super blog! Zapraszam do mnie http://everydaybeny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. PIĘKNIE. post jest bardzo ciekawy :) . Widać , iż Lilu chce współpracować , moja Luna jest bardzo ciężka w tych sprawach , poza agility :) , może rozpoczniecie ? :)
    Lu i Paulina
    http://pamietnikluny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jestem bardzo chętna na treningi agility, ale niestety nie mam pieniędzy na kurs, który zazwyczaj kosztuje 400 zł...

      Usuń
  10. na pierwszym zdjęciu myślałam że to kucyk :D
    powodzenia w treningach :)

    OdpowiedzUsuń