Uciec od wszystkich ważnych spraw, od natłoku miasta, odpocząć od wszystkiego! Czyli uciekłyśmy na wieś, dokładnie tam gdzie dwa lata temu - do Czarnego Dunajca. Czarny Dunajec duży nie jest, jest za to świetnym miejscem wypoczynkowym, bo taki był nasz cel - nie zwiedzać, nie łazić po górach tylko smażyć się na słoneczku i co najwyżej spacerować ;-)
Lilu nawiązała znajomości z młodymi baranami, cielakami, trochę większymi krowami, kurami, kogutami, kaczkami, gęsiami, dwutygodniowymi kotkami... było co robić :)
Na zdjęciu malutkie istotki, które były absolutnie przesłodkie (jak bardzo nie lubię kotów...) :) na pierwszym zdjęciu maluszek ma 2 dni, na drugim jego brat w wieku 2 tygodni.
Co było chyba rzeczą najpiękniejszą - kompletny brak komarów! Mogłam normalnie wyjść na wieczorny spacer w szortach i t-shircie wracając w stanie nienaruszonym :)
A spacerować było gdzie
W upalne dni chodziłyśmy nad pobliską rzekę, niezbyt głęboką, kamienistą, zimną! :) Lilu ku mojemu zaskoczeniu wchodziła do wody bez problemu, generalnie z zanurzonymi do połowy łapkami stała w miejscu i chłodziła się.
Zaraz obok naszego domu znajdował się kort tenisowy, który oczywiście wykorzystałam do obikowania i innych ćwiczeń (filmik będzie na podsumowanie wakacji :))
Prawda jest taka, że daleko wychodzić nie musiałyśmy. Pod nosem miałyśmy ogród, gdzie można było gonić koty i kury które uciekały z kurnika :P a dla ludzi małych i dużych była altanka z grillem, leżaki, trampolina i drewniany domek ze zjeżdżalnią, który o zachodzie słońca oczywiście wykorzystałyśmy do zdjęć!
Odpoczęłyśmy, o taaak!