Tak, jakby ktoś jeszcze nie wiedział, mamy wakacje :-) Ogromnie się cieszę, że w końcu nadeszły i udało mi się przeżyć ten szaleńczy rok. Ostatnie miesiące były straszne. Egzaminy, wyjazdy, ganianie za ocenami, rekrutacja, duże wesele w rodzinie... zaniedbałam psa okropnie. Sama czułam się tak wyprana psychicznie, że na nic nie miałam ochoty. Najchętniej całymi dniami obijałabym się i nic nie robiła. Na szczęście to koniec! Optymizm wrócił, plany i przede wszystkim chęć do życia :D
Co do Lilokowego stanu możecie zauważyć to na obikowym filmiku, który będzie zaraz. Na pewno musimy zrzucić ok. 2 kg, oprócz tego zrobić psie spa ;) Jednorazowo zmieniłam karmę na najzwyklejszego Brita i odbiło się to na sierści. Zrobiła się taka.. sucha, niemiła w dotyku, puszysta i wszędzie odstawała. Teraz jesteśmy na Bricie Premium Medium i na szczęście wszystko wróciło do normy - kłaczki "oklapły" i z powrotem są miękkie piękne i błyszczące :) Dodatkowo Lilok po ostatnim podcinaniu odrósł. Połączenie tego wszystkiego daje nam psa, który wygląda jakby miał conajmniej 5 kg nadwagi!
Zaniedbanie w pracy także odczułam, zwłaszcza podczas występu na takim jakby dniu promocyjnym mojego gimnazjum. Miałyśmy pokazać się dwa razy. Pierwszy występ - masakra... Lilok dość wyraźnie dawał mi do zrozumienia, że chyba sobie z niej jaja robię, ciągle nie mam czasu, ale jak już ją gdzieś zabieram na występ to oczekuję, że będzie chodzić jak w zegarku? Hahahahah ;) Publiczności się podobało, bo jakieś tam proste sztuczki udało się zaprezentować, ale mi się zrobiło niesamowicie przykro... byłam (i wciąż jestem) cholernie zła na siebie, na szkołę i wszystko wokół za to, jak jest. Czułam się jakby nasza więź 'trochę' podupadła. Musiałam się przejść na spokojnie i wszystko przemyśleć. Mój stan psychiczny osiągnął dno :D na szczęście zebrałam się w sobie i drugi występ wyszedł super!
Li już była po chyba 3/4 godzinach przy głośnej scenie, tłumie ludzi, jak na takie warunki dała radę! Muzyka była puszczona głośno, więc musiałam się do niej dość schylać żeby mnie słyszała... :P Trzeba ją pochwalić, bo pięknie odpoczywała w klateczce (pierwszy raz poza domem). Na początku miała opory z pójściem spać, ścinało ją nieźle, ale widziała, że ja odchodzę w tłum, potem wracam itp. więc wolała czuwać i pilnować. Na szczęście później się przekonała, że jej nie zostawię i poszła w kimę :)
Po zaaktualizowaniu informacji mogę już przejść do tematu właściwego ;) Chciałam trochę opowiedzieć o naszym chodzeniu przy nodze, które męczymy już długo (może dlatego, że niezbyt często :P). Jak to wyglądało na początku? Hm... niezbyt obiecująco. Nie umiałam znaleźć sposobu, który by pobudził Liloczka do życia. Ciągle spóźniała, nie trzymała kontaktu i najwidoczniej nie rozumiała jak w to się bawić. Jakoś rok temu Magda od Lucy naprowadziła nas na dobry tor pokazując jedno banalnie proste ćwiczenie, które.. zadziałało! Potem zaczęło się kombinowanie - przekształcanie, dodawanie, wymyślanie. Wyglądało to coraz lepiej, pojawił się natomiast problem samego ruszenia z miejsca - ja zaczynałam, Li spóźniała i dołączała do mnie jak ja już zrobiłam 10 kroków ;) Tu zastosowałam 3 mega fajne słowa, które potęgują napięcie, skupienie i wszystko co możliwe :) czyli 'ready, steady, go' - na potrzeby ćwiczenia zmienione na 'ready, steady... RÓÓÓÓÓÓÓÓÓWNAAAAAAAAAAAJ!'. Często zaczynałyśmy biegiem, Li nawet mnie wyprzedzała, ale pokazało jej to, że ruszyć z miejsca trzeba żwawo :)
Teraz wyszedł problem z dostawianiem się do nogi przy zatrzymaniu. Li idzie w pewnej odległości (co już tak zostanie) więc automatycznie siada dalej. Na to jednak też mam pomysł, więc czeka nas robota.
Co jest na filmiku? Nie miał on ujrzeć światła dziennego (ale pies mnie zachwycił :>) więc nie robiłyśmy nic bardziej widowiskowego niż dłubanie w technicznych szczególikach, głównie właśnie ruszanie z miejsca, kontakt i zatrzymywanie się. Z czym co do tego ostatniego - jest to jeden z pierwszych treningów, na których problem wyszedł, więc tylko ją poprawiałam. Aktualnie jestem mega dumna z tego, jak to wygląda! Zwłaszcza kontakt wzrokowy <3333 Jeszcze dużo pracy przed nami, ale jest cudownie :)
Na filmiku można też zauważyć, że Li przez pierwsze kilka kroków nie trzyma kontaktu. Powód bardzo prosty - zaczynamy chodzenie troszkę niżej, tam jest mały stopień a ona w takich sytuacjach wciąż woli patrzeć przed siebie. Nad wlepionymi oczętami niezależnie od nierówności i przeszkód na drodze będziemy pracować, ale jeszcze na to za wcześnie, zbyt zaawansowany poziom :P
Bez większej ilości zbędnego gadania:
Nasze plany na wakacje? Przede wszystkim doprowadzić się do stanu używalności :P schudnąć 2 kg, co myślę, że zajmie nam kilkanaście dni. Zaczęłyśmy już dzisiaj - ćwiczenia na peanut'cie i wieczorne bieganie zaliczone :) Potem dalsze, ale już kreatywniejsze obikowanie i pracowanie nad rzutami oraz figurami we frisbee. Mam nadzieję, że będzie z tego superprodukcja filmowa :)
A dla wszystkich czytelników wszystkiego najlepszego na najbliższe piękne dwa miesiące! :)
Nareszcie upragnione wakacje :D Ja też kończem szkołę i psiaka zaniedbałam.. ale teraz wszystko naprawimy, kąpiel, strzyżenie, czesanie, spacerki, treningi, zabawy...
OdpowiedzUsuńCudowny filmik :D
Również życzę udanych wakacji ^^
http://blog-na-czterech-lapach.blogspot.com/
http://e-psiak.blogspot.com/ NOWY BLOG!!!
POZDRAWIAM H&O
Mam ten sam problem z ruszaniem przy chodzeniu przynożnym. Kiedy ruszam muszę iść powoli i czekać aż Sonia do mnie dojdzie. Chyba spróbuję twojej metody z "ready-steady-RÓWNAJ" bo widzę że u was podziałało. Mogę ci tylko powiedzieć, że Patrycja Kowaczyk na semi radziła nam, żeby zawsze zaczynać lewą nogą. Ale Lilu chyba ruszanie prawą nogą nie przeszkadza :).
OdpowiedzUsuńO właśnie, to jest bardzo dobra uwaga a propos tej lewej nogi, kompletnie o tym zapomniałam, dziekuje :D
UsuńJak będziesz to ćwiczyć ważne zeby zaczynać baaaaardzo energicznie, budować napięcie i powinno podzialac :)
Julia