Nie zezwalam na kopiowanie tekstów i zdjęć ze strony bez mojej zgody, zgodnie z Dz. U. 94 nr 24 poz. 83, sprost.: Dz. U. 94 nr 43 poz. 170 cyt.:
kopiowanie, przetwarzanie, rozpowszechnianie materiałów w całości lub w części bez zgody autora jest zabronione, stanowi naruszenie praw autorskich i powiązane jest z odpowiedzialnością karną”.

wtorek, 20 listopada 2012

Wracamy do życia!

Już po wszystkim! Witamy życie z powrotem ;)
A tutaj jeszcze kilka zdjęć z treningu dzień przed zabiegiem. Zdjęcia autorstwa Karoliny (http://themastersofdisasters.wordpress.com/), dziękujemy!

szempion! <3



niedziela, 4 listopada 2012

Z pamiętnika wysterylizowanej suki - dzień pierwszy

Czyli najważniejszy ;)
Jeśli czytacie tego bloga to na pewno wiecie, że Li miała zostać pozbawiona swoich pewnych narządów już chyba z 3 lub 4 razy. Za każdym razem coś się nie udawało, ale w końcu doszło do skutku! I tak od wczoraj Li jest suką już tylko w połowie ;-)
Cały zabieg przeszedł bez problemu, Li wybudzona, nie do końca kontaktuje, ale idziemy do domu. Tfaasz miała całą zamuloną, chodziła jakby trochę w nocy zaszalała ;) ale po takim zabiegu to przecież norma. Piesek wziuum do klateczki i śpi. W pokoju okna zasłonięte, ciemno, cisza, spokój, niech odpoczywa. Generalnie każdy chodził na paluszkach :D
Na spacerach zachowuje się tak, jakby jej nic nie było, może z tym, że nie jest taka podekscytowana każdym wyjściem. Załatwia się normalnie, koty obszczekuje...
Problem jest natomiast z jedzeniem i piciem. O ile do tego pierwszego póki co absolutnie jej nie zmuszam, tak pić by pasowało, żeby sucz się nie odwodniła. A co ja jej wleję do pyszczka, to ona zwymiotuje...
Szkoda mi też jej strasznie bo nie może sobie znaleźć miejsca, tak, żeby było jej wygodnie i nic ją nie bolało. Nie potrafi uleżeć nawet kilku minut, z jednym wyjątkiem... Przeniosłam się na podłogę, żeby Li nie musiała wskakiwać do mnie na łóżko... 1 w nocy, ja idę spać, a piesek co? Przy kołdrze ułożony, ślicznie nic ją nie boli i leeży. Leży i leży i końca nie widać... Cieszyłam się, że wreszcie może odpocznie, a z drugiej strony byłam wkurzona xD no ale cóż się dla tego kochanego kundla nie robi, położyłam się obok niej i nieprzykryta poszłam spać. ZIMNO! ;)
Dzisiaj dzień drugi - minęły już prawie 24h od zabiegu. Byłyśmy na wizycie kontrolnej, Li ma ściągnięty opatrunek, co wyszło jej na dobre, bo śpi jej się dużo lepiej, nie wierci się. Dostała dwa zastrzyki i ma pić małe ilości wody. Zaczęła bardziej interesować się jedzeniem i piciem - gdy weszłam do pokoju zobaczyłam ją pochyloną nad miską - szkoda tylko, że nie wiem, czy coś pila czy patrzyła co tam takiego jest ;)
Jutro znów do weta... Ehh, chciałabym żeby już było po wszystkim.
Sądzę, że zaufanie po zabiegu będziemy trochę odbudowywać. Li teraz bardziej ciągnie w stronę rodziców, bo oni nie chodzą z nią do okropnego weterynarza, nie zakładają kubraczka, nie wlewają wody do pyszczka, nie noszą na rękach gdy trzeba gdzieś iść, nie dają miliona zakazów...

Lilu mówi, że jeśli nie macie takiego stylowego czerwonego kubraczka pooperacyjnego to nawet nie wychodzcie z domu! ;) zdjęcie robione odkurzaczem :x