3 rzeczy, którymi miałyśmy się zająć podczas wakacji:
Świadomość zadu: podstawy że tak powiem mamy zrobione. Lilu umie cofać, wchodzić na małe podwyższenia, duże podwyższenia, teraz próbujemy na obiekty pionowe. Zacięłyśmy się przy ok. 85 stopniach, bo przy 90 suka strasznie się ślizga lub nie umie utrzymać się na przednich łapach. Zapewne z czasem to przyjdzie, jak sobie mięśnie wyrobi. Kompletnie nie idzie nam okrążanie z przednimi łapkami na podwyższeniu, bo przy nakierowywaniu smaczkiem Li po prostu wchodzi na książki (jakieś rady?).
Frisbee: ruszyłyśmy do przodu z backhandami. Sucz ma zakodowane, że trzeba wyskoczyć, aczkolwiek muszę nauczyć się pod nią rzucać, a to nie takie łatwe :P (chyba czas na jakieś seminarium..) Poza tym ciągle spada nam motywacja, więc chyba powrócimy do treningów raz na 10 dni i na początek tylko szarpanie.
Posłuszeństwo: tfu tfu żeby nie zapeszyć, ale mamy odbudowane w 100 %! I tu chciałabym się trochę bardziej rozpisać. Znalazłam mój błąd: za dużo od niej chciałam, zapominając, że to nie jest pies pracujący. Kiedyś na spacery chodziłam z torbą, a w niej aparat (no ale to akurat standard), frisbee, szarpak, piłka, saszetka ze smaczkami i inne rzeczy w celu "każdego po trochę". Za bardzo chciałam upodobnić ją do bordera, za dużo i za często z nią pracowałam i sucze w końcu się zgubiło, nie słuchało, rozpraszało się. Na szczęście Lilu to pies "wybaczę Ci każdy Twój błąd". I od kilku dni wprowadziłam stanowczą zmianę: chodzimy na spacer tylko ze smyczą i kilkoma smaczkami (do nagradzania za każde przyjście). Lilu szczęśliwa i ja też. Z czasem zapewne wrócimy do jakiegoś fri lub cuś ;) Łazimy sobie po łąkach kompletnie bez zamiaru jakiejkolwiek pracy. Przychodzi na każde moje zawołanie. Olewa ludzi. OLEWA SAMOLOTY! Słucha się mnie! W końcu ja tu jestem przewodnikiem. Ufa mi, a ja jej. Nie potrzebna nam linka. Gdy wącha sobie coś w trawie co jakiś czas wystawia głowę do góry i tylko patrzy czy jej nie wołam, czy jestem blisko. Na skrzyżowaniu dróżek na łąkach też tak na mnie patrzy z miną "gdzie idzemy? tutaj? ok". Nie potrafię opisać tego uczucia, gdy po długiej pracy, wylanych łzach, chwilach zwątpienia nareszcie dogadałyśmy się.
Kocham ją za to, że wybacza mi każdy błąd. Kocham ją za to, że jest moim pierwszym psem "na którym się uczę". Po prostu ją kocham, bo jest genialna ;)))
Bo ten pies zasługuje na miłość:) Nie zapominaj o tym:) Tak na prawdę to każdy pies na nią zasługuje. Ale Twój za swoją pracę na pewno.
OdpowiedzUsuńMiałam to samo. ;) Zbyt chciałam zrobić ze swojego psa... pracującego. Zapominając przy tym, że to nie hasior :).
OdpowiedzUsuńTeż mu odpuściłam i wszystko jest już tak, jak powinno.
Wyczochraj ode mnie kudłatą :).
Justyna
chodzenie naokolo podwyższenia - spróbuj stanąc naprzeciwko niej i samemu dreptac wokół miski, czy na czym tam trzyma łapki. Jesli nie zadziała, stan obok w pozycji wyjściowej obedience i poruszaj się w prawo.
OdpowiedzUsuńpzdr ;)
niezbyt rozumiem ideę zabierania ze sobą na spacer frisbee, szarpaka i piłki, a w szczególności frisbee i czegoś, co mogło by ją przekonac że frisbee nie jest najfajniejsze na świecie, gratuluję porzucenia tego pomyslu i w tym szukałabym przyczyny utraty motywacji.
Generalnie biorąc to wszystko nie zawsze było tak, że ze wszystkim pracowałyśmy, źle się wyraziłam. ;) Wybierałam jakąś rzecz w zależności od jej nastroju, skupienia itd. Chociaż przyznaję, co prawda z przerwami, ale zdarzało się, że pracowałyśmy z każdą rzeczą po trochę.
OdpowiedzUsuńNo ale nie ma to jak pierwszy pies, z każdym dniem jest się o trochę mądrzejszym. ;)
Dzięki za komentarz! :D