Dalej kontynuujemy sobie spacerowanie bez niczego, jaka Lilu potrafi być posłuszna :D wraca na każde "do mnie" , pilnuje się, olewa samoloty (co ciekawe w domu już nie..) po prostu cud miód sielanka ;) jest tylko jeden minus: trzymając się tak blisko mnie w ogóle nie wraca do domu zmęczona. Po prostu sobie spacerujemy, łąki są dość duże, ale obejście ich raz w ogóle jej nie męczy. Dzisiaj próbowałam jej uciekać, żeby trochę pobiegała, było trudno, bo blisko się trzymała, ale pies bardziej zmęczony niż zwykle. No i uwaga! Lilu prosi mnie pracę! Nie wiecznie ja ją, tylko teraz te maślane oczy mówią "zrobimy coooooś?". Osiągnęłam to co chciałam. Nie wracamy jeszcze do częstych treningów (co idzie mi z trudem bo ja nie umiem o tak po prostu nie pracować z psem...), co daje efekt, że na każdym Lilu daje z siebie 100%. Aport wyrobiłyśmy sobie bardzo fajny, przyniesienie ekspresowe (pomijając szarpak, który plącze się jej między nogami i co chwilę musi sobie poprawiać chwyt żeby donieść), mamy zrobione nawet szybkie omijanie wskazanych drzew i póki co odłożyłyśmy wszystkie sztuczki (pomijając stanie na stopach bo to w pewnym sensie też pomaga) i zaczęłyśmy rozwijać masę mięśniową ;). No i musimy schudnąć! Tzn. Lilu, bo po pierwsze wet powiedział do niej "tłuścioszku" 8) po drugie nie czuć żeber, po trzecie przy dzisiejszym czesaniu furminatorem skóra wręcz jej falowała :P Optycznie jakaś masakrycznie gruba nie jest, ale to tylko przez opitolone futro na brzuchu.
We frisbee wróciła nam motywacja, odeszło łapanie (nie licząc rollerów) więc... rezygnujemy z frisbee. Tak, ja kochająca dekle, tak po prostu rezygnuję! Nie widzę sensu dalej tego ciągnąć... pewnie wybierzemy się na jakieś seminarium i dopiero wtedy zobaczymy, ale wątpię żebym chciała do tego wrócić z Lilu poza okazjonalnym ciapaniem deklami na "zmęczenie psa". Co nie znaczy, że z przyszłym psem nie chcę frisbować, ale to już całkiem inny temat. ;) Zajmiemy się głównie agility, obidience, a poza tym tak jak zawsze sztuczkowaniem. :)
Gratuluję postępów! :3
OdpowiedzUsuńWiem jak to fajnie, kiedy praca włożona w czworonoga przynosi efekty - szczególnie włożona w psa, który nie ma "rasowo" predyspozycji do "proszenia o pracę". To samo co tobie z Lilu, mi udało się osiągnąć z Umą... i jestem cholernie dumna, kiedy widzę, jak moja łaciuszka pięknie, szybko i chętnie wykonuje wszystkie moje komendy. Widzę to wszytko, co w nią "włożyłam" i, kurcze, jest super! <3
Tym bardziej przeraża mnie, że cavaliery są przez hodowców nastawiane WYŁĄCZNIE na kanapowce. Smutne. Naprawdę smutne, bo rasa ma potencjał.
Suuper :D Gratulujemy takich postępów ! :D
OdpowiedzUsuńLilu jest cudna :D i jaka mądra :D
Mam nadzieję, że kiedyś uda nam się spotkać na jakiś spacerek czy coś :D Bardzo chciałabym zobaczyć jej wyczyny na żywo :D
p.s ona wcale nie jest taga gruba :P
Wyściskaj ją od nas <3
Lulu jest śliczna, a z tym trzymaniem się blisko to ciesz się, u nas problem odwrotny mimo świetnego przywołania, pies gania gdzieś na horyzoncie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, Lunorka z Zojaczkiem.
Co tu dużo pisać :). Jestem pełna podziwu :).
OdpowiedzUsuńMasa mięśniowa? Możesz mnie wtajemniczyć - chociażby na gg? ^^
Justyna
Mi też mówią, że moja Psotka jest gruba. A to nie jest prawda, ma dużo futerka i już, i taką elastyyyczną skórę na karku.
OdpowiedzUsuńLilu wcale grubaskiem nie jest.
Wygląda ślicznie!